11:57 AM

Zabawa z makijażem, czyli kreatywne cut crease w intensywnych kolorach | FREEDOM MAKEUP, KOBO, ZOEVA

Zabawa z makijażem, czyli kreatywne cut crease w intensywnych kolorach | FREEDOM MAKEUP, KOBO, ZOEVA

11:57 AM

Zabawa z makijażem, czyli kreatywne cut crease w intensywnych kolorach | FREEDOM MAKEUP, KOBO, ZOEVA

Hej

Dzisiaj mam dla Was post "zdjęciowy", w którym pokażę Wam jakie makijaże stworzyłam ostatnio wyłącznie dla zabawy. Chciałam przede wszystkim poćwiczyć blendowanie i technikę cut crease na opadającej powiece, jaką posiadam. Do pierwszego makijażu użyłam głównie cieni z Freedom Makeup i Affect, do drugiego natomiast, czerwonego pigmentu z KOBO. W obu przypadkach do zaznaczenia załamania użyłam cieni z dwóch paletek Zoeva - Cocoa Blend oraz Naturally Yours. Do blendowania idealnie sprawdziły się pędzelki, o których pisałam w tym poście. A teraz czas na zdjęcia:

Elementy przyklejone na policzku, to drobinki, które imitują potłuczone szkło. Kupiłam je w Naturze na stoisku z ozdobami do paznokci:)

I drugi makijaż, bardziej graficzny:

Biała kreska pomiędzy odcinająca powiekę została wykonana korektorem Collection w odcieniu 1.

Jak Wam się podobają takie eksperymenty makijażowe? Na pewno nie są to makijaże użytkowe ale czasem warto pobawić się i pobudzić kreatywność. Wykonanie ich sprawiło mi dużą przyjemność i miałam okazję do zrelaksowania się. Nie wiem, czy też tak macie ale ja podczas malowania siebie lub kogoś, nie myślę o niczym, tylko skupiam się na tym co robię. Rzadko mi się udaje wyłączyć myślenie, zamartwianie się, czy planowanie lub stresowanie się tym, co muszę jeszcze zrobić. Makijaż jest dla mnie formą odskoczni od codzienności, dlatego staram się wygospodarować sobie zawsze 20 minut na umalowanie się przed każdym wyjściem.

A czym makijaż jest dla Was i czy lubicie takie kolorowe cieniowanie? Chętnie poczytam Wasze komentarze.

12:53 PM

Summer to fall make-up. Makijaż jesienny. | GOLDEN ROSE, ESTEE LAUDER, HEAN, CATRICE

Summer to fall make-up. Makijaż jesienny. | GOLDEN ROSE, ESTEE LAUDER, HEAN, CATRICE

12:53 PM

Summer to fall make-up. Makijaż jesienny. | GOLDEN ROSE, ESTEE LAUDER, HEAN, CATRICE

Hej!

Uwielbiam koniec lata i  początek jesieni. Niedługo zacznie się mój ulubiony miesiąc - wrzesień. Wtedy mogę sobie pozwolić na usta w ciemnym odcieniu i mogę otulić się dobranym pod kolor pomadki szalikiem. Wrześniowe wieczory z kubkiem herbaty i ulubioną płytą (np. ) nie mają sobie równych.

W tym makijażu, chciałam przemycić jeszcze trochę lata i dodać jesiennego akcentu, dlatego zdecydowałam się na kolorystykę złoto-burgundową.


Do wykonania makijażu posłużyła mi paletka Zoeva - Naturally Yours, o której więcej pisałam w tym poście, oraz cudownie mieniący się na złoto bronzer z Golden Rose Terracotta Stardust w odcieniu 105. Na usta nałożyłam kombinację kredki wodoodpornej z Catrice 170 Plumplona Ole oraz matowej, płynnej pomadki z Hean w odcieniu 08 Vintage.


Kiedy mamy w planach ciemniejszy lub bardziej wyrazisty makijaż ust, powinnyśmy zadbać o to, aby nasza cera wyglądała jak najlepiej. Wszelkie zaczerwienienia i plamki na twarzy w połączeniu z czerwonymi ustami nie będą wyglądać dobrze i taki kolor szminki jeszcze dodatkowo podkreśli nasze niedoskonałości.

Dlatego najpierw nałożyłam na twarz zieloną bazę ze Smashboxa, która wygładza, wyrównuje koloryt cery oraz nawilża skórę. Dziś chciałam użyć bardziej kryjącego podkładu, czyli Estee Lauder Double Wear Light w odcieniu Intensity 1.0 - nie jest to idealnie dobrany odcień do mojej cery, ale ponieważ ma oliwkowe podtony, dopasowuje się do koloru mojej szyji.


Nadal walczę z przebarwieniami potrądzikowymi (odsyłam do wpisu o mojej pielęgnacji), więc to czego podkład nie przykrył zamaskowałam podkładem Dermacol, czyli kultowym kosmetykiem o największej pigmentacji w tej kategorii. Znów miałam problem z doborem odcienia, więc zmieszałam sobie dwa 218 - żółty, ciemny beż i 208 - chłodny jasny beż. Takie połączenie idealnie pasowało do mojego podkładu EL. Jeśli nie wiecie jaki odcień Dermacolu wybrać, polecam kupić testery, które kosztują ok. 9 zł. Ja zakupiłam 3 odcienie, wspominiane wyżej 208 i 218 oraz 222, który jest ciemnym (za ciemnym, jak dla mnie) beżem, idealnym dla opalonej skóry (wpada trochę w pomarańcz). Taki tester o pojemności 4g starczy na bardzo długo, ponieważ wystarczy mała kropeczka podkładu, aby przykryć duże partie twarzy. Jego konsystencja jest tak kremowa, że nie ma problemu z rozprowadzeniem produktu. Jedynym rozczarowaniem jest fakt, że podkład nie zastyga na twarzy (według mnie) i trzeba go dobrze przypudrować, żeby nie "tańczył" w ciągu dnia.


Ostatnio polubiłam konturowanie na mokro przy użyciu paletki HD PRO Makeup Revolution. Ja mam odcień Medium Dark. Mamy tu zarówno chłodne odcienie do zaznaczania kości policzkowych, czy wyszczuplania nosa, jak i kolory do rozjaśniania środkowych partii twarzy. Są też ciepłe brązy, którymi ocieplamy twarz. Paleta ma bardzo kremową konsystencję i bardzo łatwo się z nią pracuje. Możemy w bardzo szybki sposób wyrzeźbić sobie owal twarzy, bez żadnych plam, czy smug. Jedyne, co mi się nie podoba, to sposób skomponowania paletki - mamy tu trzy bardzo podobne do siebie chłodne brązy, które prawie się od siebie nie różnią (ciężko stwierdzić, który jest jaśniejszy, a który ciemniejszy). Wolałabym żeby paletka posiadała jeden chłodny uniwersalny brąz, a była po prostu trochę mniejsza:) Dokładne zdjęcia i kolory możecie zobaczyć w tym poście.

Często używam też kredki do konturowania z Golden Rose w odcieniu 03, czyli jasnym beżowo-żółtym odcieniu, idealnym do maskowania cieni pod oczami. Na pewno kupię jeszcze inne kolory, bo kredka, którą posiadam jest trwała i bardzo dobrze kryje.


Jeśli szukacie bronzera, który podkreśli Waszą letnią opaleniznę, polecam Golden Rose Terracotta Stardust w odcieniu 105. Jest to złoty bronzer o wykończeniu perłowym - bardzo podobnym w konsystencji do rozświetlacza z My Secret Princess Dream. Wystarczy delikatnie musnąć skórę tym kosmetykiem i nasza cera wygląda świeżo i naturalnie. Efekt jest szczególnie interesujący w blasku zachodzącego słońca.


Policzki podkreśliłam jeszcze delikatnie różem mineralnym z Lily Lolo w odcieniu Flushed - zgaszonym, odrobinę chłodnym różu. Mam ten kosmetyk bardzo długo, to był mój pierwszy mineralny kosmetyk i ostatnio znowu chętnie po niego sięgam.


Nowością u mnie jest kolejny kosmetyk z Golden Rose, tym razem coś do brwi. Uwielbiam ich zarówno żel utrwalający, jak i cienie z paletki Brow Styling Kit, a tym razem skusiłam się na Longstay Liquid Browliner w odcieniu 02. Jest to tusz z pędzelkiem, którym możemy idealnie wypełnić brwi dorysowując pojedyncze włoski. Produkt ten jest wodoodporny i trzyma się na brwiach do końca dnia. Odcień to średni brąz, który z początku może wydać się za brązowy, ale po chwili zastyga na chłodny odcień, co możecie zobaczyć na zdjęciu niżej.


Ponieważ usta pomalowałam na ciemno, postawiłam na delikatny makijaż oczu. Użyłam paletki Zoeva Naturally Yours, którą męczę dosłownie za każdym razem kiedy się maluję i nie potrafię przestać jej używać:) Odcienie idealnie pasują na jesień, a ja użyłam dwóch odcieni matowych (Soft&Sexy, Slow Dance) do wymodelowania powieki oraz trzech odcieni rozświetlających (Forever Yours, Smooth Harmony, Casual Elegance). Rzęsy wytuszowałam moją ulubioną maskarą Estee Lauder Sumptuous Knockout Defining Lift & Fan i dokleiłam kępki (kupione na Aliexpress).


Jako wczesny, jesienny akcent wybrałam ciemniejszy odcień czerwieni, czyli burgund. Bardzo często sięgam po taki odcień, nie tylko na ustach, ale i na paznokciach. Uważam, że to jeden z najbardziej eleganckich, ponadczasowych i, co tu dużo mówić, seksownych kolorów.
Pomadka Hean w odcieniu Vintage jest idealną, spaloną, ciemną czerwienią. Szminka ma nie tylko wyjątkowy kolor, ale również super trwałość. Poza tym, nie czuć jej bardzo na ustach i nie ma wrażenia wielkiego ściągnięcia ust. Konturówka z Catrice jest również godna polecenia ale ma odrobinę bardziej malinowy odcień. Użyłam jej w celu wyrysowania konturu ust.


Jak Wam się podoba taki makijaż? Myślę, że będzie to idealna propozycja na świętowanie końcówki lata jakąś romantyczną randką. Ja już nie mogę się doczekać, kiedy włożę sztyblety i płaszcz, moda jesienna oraz trendy makijażowe są zdecydowanie z mojej bajki.
Więcej zdjęć z prezentacją tego makijażu znajdziecie poniżej.

Niedługo pojawi się filmik z tutorialem, gdzie możecie zobaczyć wszystkie kosmetyki w akcji. Aby go nie przegapić, koniecznie zasubskrybujcie mój kanał. Tymczasem, zapraszam na mój ostatni filmik, który niedawno opublikowałam:




4:24 PM

Muzyczny piątek czyli recenzja płyty | YES - TIME AND A WORD

Muzyczny piątek czyli recenzja płyty | YES - TIME AND A WORD

4:24 PM

Muzyczny piątek czyli recenzja płyty | YES - TIME AND A WORD

Hej!

Przyszedł czas na kolejną recenzję, kolejnego albumu. Tym razem zaglądam do kategorii rock/rock progresywny, tudzież symfoniczny i przedstawiam Wam jedną z moich ukochanych płyt Yes, czyli "Time and a Word".


Za każdym razem kiedy pojawia się pierwszy jesienny powiew powietrza, wracam do tej płyty z sentymentem, gdyż po raz pierwszy zapoznałam się z nią jesienią 2009 roku. Co roku odświeżam sobie te miłe wspomnienia i przenoszę się w czasie.

Płyta wydana w 1970 roku, być może nie zainteresuje szerokiej rzeszy odbiorców ale co tam. Być może odnajdziecie w niej coś, co Was zauroczy, tak jak i mnie.

Przede wszystkim płyta ma charakterystyczny dla lat 70' progresywny vibe, który jest nie do podrobienia. Szorstkość gitarowych riffów zmiękczona chłopięcym głosem Jona Andersona urzeka za każdem razem. Mamy też olbrzymią dawkę symfonicznej poezji, która dodaje kompozycjom niebanalnego brzmienia.
Płyta zaczyna się od porządnego uderzenia, czyli utworu "No Opportunity Necessary, No Experience Needed", w którym słychać zarówno organy Hammonda, czyli coś, bez czego rock progresywny nie istnieje, oraz piękne wejście orkiestry, które sugeruje, że płyta będzie monumentalna, jakby z zupełnie innego świata.
Kojarzycie październikowe poranki, kiedy słońce wschodzi i niebo jest różowe, a zarazem mgliste? Posłuchajcie eterycznej piosenki "Everydays" do porannej kawy, a to na pewno zrekompensuje wczesne wstawanie i stanie się przyjemnym rytuałem.
Do działania pobudzą Was kolejne utwóry "Sweet Dreams" i "The Prophet". Nie sposób się nie uśmiechnąć wsłuchując się zarówno w słowa, jak i ciekawe przejścia perkusji.
Chciałabym wyróżnić utwór tytułowy, czyli "Time and a Word", którego chwytliwy refren trafia do mnie w 100% i sprawia, że mam ochotę odpalić płytę jeszcze raz.

Album nie ma pochlebnych recenzji w sieci, co jest zaskoczeniem, ponieważ dla mnie to absolutny klasyk i jedna z lepszych albumów Yes (ale ja jestem nieobiektywna). Nie obchodzi mnie zdanie profesjonalnych recenzentów, że ta płyta jest nieporozumieniem i trąci tandetą. Według mnie, wzbogacenie kompozycji oriestrą symfoniczną było bardzo dobrym posunięciem, nie wyobrażam sobie tej płyty w innej aranżacji.

Podsumowując, album Yes "Time and a Word" jest dla mnie nostalgiczną wycieczką samotnego marzyciela ze "starą" duszą, który obserwując świat dookoła wreszcie spotyka bratnią duszę, która myśli i czuje tak samo, a codzienność przestaje mieć znaczenie.

Mam nadzieję, że zachęciłam Was do zapoznania się z twórczością Yes i dacie się wciągnąć do tego magicznego świata...
Jakie macie swoje ulubione płyty, do których wracacie z sentymentem? Dajcie znać w komentarzach:)



11:51 PM

Pielęgnacja skóry trądzikowej 30+, retinol, witamina C, golenie twarzy (?!) | BIELENDA, BIOCHEMIA URODY, URIAGE, GARNIER, SKINOREN

Pielęgnacja skóry trądzikowej 30+, retinol, witamina C, golenie twarzy (?!) | BIELENDA, BIOCHEMIA URODY, URIAGE, GARNIER, SKINOREN

11:51 PM

Pielęgnacja skóry trądzikowej 30+, retinol, witamina C, golenie twarzy (?!) | BIELENDA, BIOCHEMIA URODY, URIAGE, GARNIER, SKINOREN

Hej.

Moja skóra w ostatnich miesiącach trochę wariowała i pojawiały się na niej wypryski. Niestety w okresie wakacyjnym pozwalam sobie na dużo, jeśli chodzi o dietę. Na temat mojej diety i pielęgnacji pisałam więcej na początku tego roku w tym poście, więc jeśli chcecie wiedzieć więcej, odsyłam do tego wpisu.

Dziś przychodzę do Was z aktualizacją i nowymi kosmetykami, których używam od jakiegoś czasu oraz z nowym patentem na naprawdę gładką skórę, która będzie wyglądać świetnie w makijażu, szczególnie na zdjęciach;)



OCZYSZCZANIE

Jeszcze pól roku temu myłam twarz żelem oczyszczającym (z Garniera), ale jakieś 4 miesiące temu zamieniłam żel na olejek do demakiażu z Bielendy. Zużyłam już 3 opakowania, a to jest moje czwarte.


Zdaję sobie sprawę z tego, że oprócz naturalnych olejków (np. arganowego) w składzie tego kosmetyku mamy parafinę, ale ja nie zauważyłam negatywnych skutków obecności tego składnika. Olejek idealnie zmywa makijaż przede wszystkim w delikatny sposób i nie ma potrzeby mycia twarzy dodatkowym żelem oczyszczającym, co dla mnie akurat jest najważniejsze.

Po umyciu twarzy olejkiem, przecieram jeszcze skórę płynem do demakijażu z Garniera, który jest przeznaczony dla cery wrażliwej. Tę wodę micelarną stosuję od kilku lat i uważam, że jest to najlepszy płyn w tej cenie. Nie podrażnia skóry i nie zostawia lepiej warstwy na jej powierzchni.


Po jakimś czasie wróciłam do wody termalnej z Uriage, którą kupiłam specjalnie na lato, aby móc ochłodzić się w upalne dni. Woda termalna nie tylko ochładza i odświeża skórę, ale także łagodzi podrażnienia, minimalizuje zaczerwienienia i pielęgnuje skórę. Nie wyobrażam sobie swojej pielęgnacji bez tego kosmetyku.


SERUM

Po spryskaniu twarzy wodą termalną, nakładam serum na jeszcze wilgotną skórę. Na dzień wybieram serum z witaminą C z Bielendy, które uwielbiam i którego używam od wielu miesięcy. Właśnie zużyłam swoje chyba już piąte opakowanie. Pisałam o nim również w zimowym poście o pielęgnacji, więc odsyłam Was do tego linku.


Na noc wybieram coś o silniejszym działaniu, a mianowicie serum z Biochemii Urody 2%, które w składzie ma:
skwalan
silikon roślinny
naturalny olej z czarnej porzeczki z dodatkiem oleożywicy rozmarynowej
retinol stabilizowany w płynie
retinoid kosmetyczny w płynie

Na początku, po wykonaniu tego boostera, stwierdziłam, że cena (ponad 50zł.) w stosunku do pojemności jest nieco zawyżona, jednak serum używam już 3 miesiące i jeszcze mam sporo kosmetyku w buteleczce. Potrzeba dosłownie trzech, czterech kropli, aby rozprowadzić produkt na całej twarzy i szyji. Serum ma postać rzadkiego olejku, o żółtawym zabarwieniu i o lekkim ziołowym zapachu. Po kilku miesiącach widzę znaczną poprawę stanu cery. Przede wszystkim moje poprzeczne zmarszczki na czole są mniej widoczne, cera nabrała "gęstości" i jest wyraźnie gładsza.

NAWILŻANIE

W razie potrzeby smaruję twarz kremem nawilżającym, ale tylko w suche miejsca, np. wokół ust, kremem brzozowo-rokitnikowym z betuliną marki Sylveco, który jest niezwykle tłusty. Dzięki temu idealnie sprawdza się również w roli kremu pod oczy i już nie muszę kupować dodatkowego produktu dedykowanemu pielęgnacji tych partii twarzy.

Na dzień wybieram coś lżejszego, np. krem normalizujący Evree Pure Neroli, o którym pisałamwięcej tu.

PIELĘGNACJA SPECJALNA

Czyli zabiegi, które wykonuję raz na jakiś czas. Jako peelingu i maseczki używam produktu z Ziaji, do którego wróciłam po latach. Kosmetyk ten ze względu na funkcję 2 w 1 jest idealny w podróży i dzięki odświeżającym właściwościom jest świetny na lato.
Dla tych z Was, którzy jeszcze nie znają tego produktu, jest to pasta oczyszczająca z drobinkami, którą można stosować również jako ekspresową maseczkę. Po użyciu moja skóra jest gładka, odświeżona i oczyszczona.


Co kilka tygodni stosuję również oczyszczającą maseczkę z glinki różowej lub żółtej. Używam tej maseczki tylko wtedy, kiedy moja skóra nadmiernie się przetłuszcza lub mam dużo niedoskonałości. Swoje glinki kupuję na e-naturalne lub na Biochemii Urody.

Kiedy mam większe problemy z cerą punktowo używam maści Benzacne 10% z nadtlenkiem benzoilu. Używam jej od ponad 10 lat i na uporczywe niespodzianki sprawdza się genialnie, ponieważ w szybkim tempie wysusza wypryski. Drugim kremem, który jest w moim arsenale pielęgnacyjnym od kilku lat jest krem Skinoren, który rozjaśnia przebarwienia i wygładza skórę. Używam go jedynie na moje przebarwienia na plecach, z którymi walczę od kilku lat.



Przez ostatnie dwa, trzy miesiące zaczęłam robić rzecz, która dla większości wyda się dziwna ale o której ostatnio dużo się mówi w sieci. Mianowicie, golę swoją twarz:) Na początku wykonywałam regularną depilację woskiem ale dowiedziałam się, że na dłuższą metę może to powodować przebarwienia, których ciężko się później pozbyć. Później przerzuciłam się na krem do depilacji ale występowały po nim podrażnienia na mojej skórze. Zaczęłam interesować się goleniem twarzy maszynką, po obejrzeniu kilku filmików na amerykańskim youtube, gdzie zwolenniczki tego dziwnego zabiegu wymieniały korzyści i zapewniały, że włoski nie odrastają grubsze i gęstsze, jak powszechnie mogłoby się wydawać.
Moja babska ciekawość posunęła mnie do sprawdzenia tego na sobie. Przede wszystkim skóra jest nieskazitelnie gładka, i miła w dotyku, ponieważ przy każdym goleniu nie tylko pozbywamy się tzw. "meszku", ale także martwego naskórka. Moja skóra wygląda na bardziej promienną, a podkład utrzymuje się i wygląda o niebo lepiej.
Do golenia twarzy używam zwykłego mydła, można użyć też olejku lub czegoś co daje poślizg. Nie golę twarzy "pod włos", tylko zgodnie z kierunkiem wzrostu, czyli przesuwając maszynką w dół. Zawsze używam ostrej maszynki, która przeznaczona jest tylko i wyłącznie do twarzy i ma nakładkę zabezpieczającą, którą nakładamy na ostrze po goleniu, co zapewnia większą higieniczność. Ten zabieg powtarzam co kilka tygodni i nie zaobserwowałam negatywnych skutków. Włoski odrastają dokładnie takie jakie były na początku, nie są ani gęstsze, ani grubsze, ani ciemniejsze. Mam wrażenie, że skóra w tych miejscach wygląda o wiele lepiej, niż np. na czole, gdzie oczywiście tego nie wykonuję:)


Co myślicie o tym triku na gładszą skórę? Jakie macie patenty na lepszy wygląd skóry? Podzielcie się swoimi hitami kosmetycznymi w komentarzach:)

3:54 PM

Opalizujący różowy makijaż | ZOEVA, pigment GLAM SHADOWS, GLAM GLUE.

Opalizujący różowy makijaż | ZOEVA, pigment GLAM SHADOWS, GLAM GLUE.

3:54 PM

Opalizujący różowy makijaż | ZOEVA, pigment GLAM SHADOWS, GLAM GLUE.

Hej!

Dziś zapraszam Was na nowy filmik z tutorialem, gdzie pokazuję nowości kosmetyczne, między innymi paletkę Zoevy, o której już wspominałam w tym poście. W filmiku używam po raz pierwszy kleju Glam Glue oraz pigmentu opalizującego na różowo i srebrno o nazwie Amore, również ze sklepu glamshop.

Jeśli chodzi o pracę z klejem i pigmentem, przebiegła ona bezproblemowo - klej nałożyłam cienką warstwą przy pomocy syntetycznego, dosyć szerokiego, płaskiego pędzelka i tym samym pędzlem nałożyłam stopniowo pigment. Polecam taką aplikację, ponieważ wtedy sypki cień rozłoży się równomiernie. Tam gdzie chciałam więcej pigmentu, czyli na samym środku powieki, dołożyłam ten cień palcem.
Swatch, który jest na stronie sklepu pokazuje, że pigment jest bardziej różowy, niż jest w rzeczywistości, a przynajmniej jak na moje oko.
Zresztą zobaczcie sami w filmiku, który nagrywałam bez lampy, w świetle dziennym. Dokładną listę wszystkich kosmetyków znajdziecie w opisie pod filmem:) Zachęcam również do subskrypcji mojego kanału, aby być na bieżąco;)







1:33 PM

Naturalnie Twoja - najlepsza paletka ślubna i dwa nowe pędzle | ZOEVA, M BRUSH

Naturalnie Twoja - najlepsza paletka ślubna i dwa nowe pędzle | ZOEVA, M BRUSH

1:33 PM

Naturalnie Twoja - najlepsza paletka ślubna i dwa nowe pędzle | ZOEVA, M BRUSH

Hej,

Ostatnio dopadły mnie choroby i nie miałam ani weny, ani siły, aby coś tu napisać. Dziś jest pierwszy dzień lepszego samopoczucia, więc wracam do blogowania. Zainspirowały mnie też nowe zabawki, które zakupiłam w Minti Shop. Postanowiłam wyposażyć się w kolejną paletkę marki Zoeva - Naturally Yours oraz dwa pędzle - Zoeva 225 Luxe Eye Blender oraz M Brush by Maxineczka 07.



Zacznę może od pędzli. Obydwa pędzle są w moim odczuciu bardzo miękkie i przede wszystkim wykonane z najwyższą starannością. Zarówno pędzel Zoevy, jak i M Brush wykonane są z białego włosia naturalnego, jednak w przypadku Zoevy 225, jest to mieszanka z syntetycznym. Obydwa pędzle są również bardzo uniwersalne. Nieco większa niemiecka Zoeva jest idealna do blendowania, ale również nakładania cieni, dając delikatną chmurkę koloru. Wyprodukowany w Japonii M Brush 07 będzie idealny do rozcierania i nakładania cieni na dolnej powiece ale na pewno sprawdzi się też przy rozcieraniu kreski przy górnej linii rzęs, czy rozświetlaniu wewnętrznych kącików.



Warto dodać, że pędzel M Brush dodatkowo przyszedł do mnie w eleganckim czarnym futerale ze złotymi zdobieniami i ciekawym designem.




Oba pędzle są godne polecenia i na pewno posłużą mi na długie lata.

Pora opowiedzieć Wam o moich pierwszych wrażeniach dotyczących paletki cieni Naturally Yours. Kolorystyka i nazwy pojedyńczych cieni sugerują, że jest to paletka stworzona z myślą o pannach młodych. Mamy tu 10 neutralnych odcieni, w tym 5 matów i 5 odcieni perłowych.


Wszystkie cienie są mocno napigmentowane, przyjemne, aksamitne w dotyku. Łatwo się rozcierają. Kolorystyka dobrana jest perfekcyjne.

Od lewej: Soft & Sexy, Pure, First Love
Od lewej: Casual Elegance, Smooth Harmony, Forever Yours
Od lewej: Lovely Monday, Slow Dance, Timeless Chic
Jestem bardzo zadowolona z moich zakupów i już nie mogę się doczekać makijaży wykonanych tymi cieniami, przy użyciu nowych pędzli. Co sądzicie o tej paletce i o pędzlach? Dajcie znać w komentarzach:)
Copyright © EPHEMERIC BEAUTY , Blogger