12:48 PM

Muzyczny piątek, czyli recenzja płyty | TIMBER TIMBRE - HOT DREAMS

Muzyczny piątek, czyli recenzja płyty | TIMBER TIMBRE - HOT DREAMS

12:48 PM

Muzyczny piątek, czyli recenzja płyty | TIMBER TIMBRE - HOT DREAMS

Hej:)

Jak dobrze, że już piątek. Kolejny tydzień bliżej do Świąt;) Nowa płyta Bjork nie została jeszcze przeze mnie dobrze strawiona, więc dzisiaj opowiem o płycie być może mniej znanego wykonawcy, mianowicie kanadyjskiego zespołu Timber Timbre. Płyta pochodzi z 2014 roku i nosi tytuł "Hot Dreams".


Na zespół, jak to zwykle u mnie bywa, natrafiłam zupełnie przypadkiem słuchając playlisty na Spotify "Jesienny chill". Nagle weszła piosenka pod tym samym tytułem, co cały album i moim pierwszym skojarzeniem było Morphine (zespół, który uwielbiam, a który z powodu śmierci wokalisty, już niestety nie istnieje). Wokal jest łudząco podobny do głosu Marka Sandmana z Morphine, a stylistyka odrobinę przypomina twórczość tego zespołu.

Klimat bardzo kojarzy mi się z filmami Rodrigueza lub Tarantino, lecz nie potrafię powiedzieć dlaczego. Być może przez lekko kowbojską atmosferę, lub może przez sposób śpiewania Taylora Kirka. Mam wrażenie, że celowo stylizuje on swój głos, by brzmieć jak klasyczny amerykański wokalista z dawnych lat, robiąc to z przymrużeniem oka. Gatunek muzyczny jaki reprezentują panowie z Timber Timbre można opisać jako psychodeliczny folk z elementami bluesa, czy rocka. Jeśli śledzicie moje muzyczne posty, pewnie wiecie, że uwielbiam rock progresywny i muzykę lat 70'. W utworach na Hot Dreams słychać bardzo wpływy King Crimson, czy innych zespołów z tamtych lat.

Uwielbiam połączenie gitary elektrycznej z saksofonem barytonowym, trąbkami i melotronem. Na płycie znajdziemy dużo zaskakujących momentów, ciekawych, czasem nostalgicznych kompozycji snujących się jak tumbleweed na pustyni w westernach. W niektórych piosenkach, szczególnie w utworze "Run From Me" (skomponowanym na stylistykę bolero) Kirk brzmi trochę jak Elvis, trochę jak Roy Orbison, co sprawia wrażenie, że mamy do czynienia z amerykańskim, a nie kanadyjskim zespołem.

Ulubione utwory: Hot Dreams, This Low Commotion, The New Tomorrow.

Mam nadzieję, że moja kolejna muzyczna propozycja przypadnie Wam do gustu i dacie temu zespołowi szansę. Ja uwielbiam odkrywać nowe rzeczy i dzielić się tymi odkryciami z innymi. Dajcie znać w komentarzach, czy lubicie takie muzyczne posty! Zapraszam do słuchania:

9:20 PM

Makijaż wieczorowy paletką Makeup Revolution Colour Chaos | Video tutorial

Makijaż wieczorowy paletką Makeup Revolution Colour Chaos | Video tutorial

9:20 PM

Makijaż wieczorowy paletką Makeup Revolution Colour Chaos | Video tutorial

Hej!

Dzisiaj zaprezentuję Wam kolejną odsłonę paletki cieni Color Chaos, o której wspominałam już w poprzednim poście. Tym razem zdecydowałam się na odcienie fioletu i marsali, czyli na typowo jesienne kolory. Mam również dla Was tutorial, który udało mi się nakręcić. Po dłuższym testowaniu paletki podtrzymuję swoją opinię z pierwszego wrażenia. Jest to bardzo dobra paletka w przyzwoitej cenie. Cienie mają w większości świetną pigmentacje i nie osypują się, co jest dla mnie ogromnym plusem. Zauważyłam również, że większość cieni perłowych ma przyjemną, masełkowatą konsystencję i łatwo się nimi pracuje. Cienie ładnie się rozcierają i uzupełniają nawzajem, czyli, przy odrobinie pracy, można stworzyć bezbłędny gradient na powiece.


Do stworzenia tego makijażu użyłam podkładu Makeup Atelier Paris w odcieniu FLW3NB, który jest idealnie oliwkowym odcieniem i tak na prawdę używam go właśnie z tego powodu. Na co dzień, ten kosmetyk w ogóle nie znajduje u mnie zastosowania. Niestety nie jest u mnie trwały ale pięknie wygląda na zdjęciach. Pod niego użyłam bazy nawilżającej również z MAP.


Zanim przypudrowałam twarz pudrem z ECOCERY, nałożyłam kremowy róż i rozświetlacz z Golden Rose. Róż jest w kolorze malinowym i ma lekkie złotawo pomarańczowe drobinki. Rozświetlacz również jest w różowej, chłodniejszej tonacji, więc idealnie zgrywa się z kolorystyką całego makijażu. Bardzo często wracam do tych dwóch produktów, są bardzo wydajne i wyglądają naturalnie na skórze.


Pod oczy użyłam korektora z Catrice, a do konturowania twarzy użyłam pudrów z Makeup Revolution, odcień to Medium Dark.


Jako bazę pod cienie użyłam Maybelline Color Tattoo w odcieniu Vintage Plum. Po dłuższym stosowaniu tego cienia w kremie muszę stwierdzić, że jako baza solo nie radzi sobie z trzymaniem cieni w miejscu. Niestety po krótkim czasie, cienie zbierają się w załamaniach, więc jeśli już mam w planach chodzić z makijażem cały dzień, nakładam jako pierwszą, bazę z Inglota.
Brwi podkreśliłam pomadą z Makeup Revolution w odcieniu Graphite, a dodatkowo przeczesałam włoski niezastąpionym żelem do stylizacji brwi z Golden Rose.

Oko wycieniowałam przy pomocy wspominianej paletki MUR, ale do ocieplenia załamania posłużył mi odcień Miodowy z Glam shadows. Ten trik sprawdzi się w przypadku cieplejszych karnacji. Chłodne odcienie różu, czy fioletu nie zawsze wyglądają korzystnie na cerach oliwkowych, więc możemy obramować nasze cieniowanie chmurką ciepłego koloru i użyć cieplejszego bronzera do wykonturowania twarzy.



Aby makijaż był jeszcze cieplejszy, w kącikach wewnętrznych oka zabłysnął pigment z My Secret w łososiowym odcieniu mieniącym się na złoto. Kropką nad i była pomadka w kredce z Golden Rose w odcieniu 13. Kolor ten opisałabym jako brzoskwiniowy, coś pomiędzy różem a pomarańczem.

Rzęsy, które doczepiłam pochodzą z Aliexpress:) Mam nadzieję, że spodoba Wam się taki makijaż. Dajcie znać w komentarzach!





7:26 PM

Świetna tania paleta cieni i makijaż kobaltowy. | MAKEUP REVOLUTION, MAYBELLINE, ZOEVA

Świetna tania paleta cieni i makijaż kobaltowy. | MAKEUP REVOLUTION, MAYBELLINE, ZOEVA

7:26 PM

Świetna tania paleta cieni i makijaż kobaltowy. | MAKEUP REVOLUTION, MAYBELLINE, ZOEVA

Hej!

Dzisiaj po raz pierwszy mogłam pobawić się makijażem w spokoju i z należytą uwagą. Przez dłżuższy czas zastanawiałam się nad kupnem palety cieni, która miałaby w sobie soczyste, kolorowe odcienie, najlepiej matowe i połyskujące. Po długim buszowaniu w internecie, nadal nie mogłam się zdecydować i w końcu stanęło na pojedyńczych cieniach z Affect, z których sama złożę sobie paletkę. Jednak plany się zmieniły kiedy przypadkowo zobaczyłam paletkę Makeup Revolution Colour Chaos i zachęcona dobrymi opiniami, postanowiłam spróbować właśnie jej. Do tego zakupiłam jeszcze pojedyńcze cienie w kremie Maybelline Color Tattoo, które miałyby posłużyć jako baza pod intensywne cienie.

Kupiłam również pomadę do brwi w odcieniu Graphite, również z Makeup Revolution i w końcu mam odcień pasujący do moich naturalnych, czarnych brwi.

Poniżej przedstawię Wam kolory znajdujące się w palecie Colour Chaos i podzielę się moimi pierwszymi wrażeniami. Dodam, że paletka kosztuje około 30 zł i zawiera 18 cieni matowych i perłowych (ja swoją paletę zakupiłam na Cocolita.pl, tak samo jak cienie z Maybelline i pomadę).



Tak prezentuje się paletka. Fajnie, że mamy porządne opakowanie z lusterkiem, ale przy tym jest ono cięższe niż kartonowe, jak np. z Zoevy.

Od lewej: Gleam, Wkd, Tom Tom, Pink Obsessed, On a Mission, Over-bored

Pierwszy rząd to 4 matowe cienie i dwa perłowe. Pierwszy - Gleam- to srebrny, mokry cień z dużą ilością drobinek, które przy nakładaniu nie osypują się na szczęście na twarz. Przedostatni cień - On A Mission - to morska zieleń perłowa. Pozostałe cienie to suche, kredowe maty. Jak widać na zdjęciu, wszystkie cienie mają dobrą pigmentację i intensywne kolory.

Needed To..., Me Three, Do It Now.., Toxic Apple-tini, Ammunition, Deliver Me
Cienie w tym rzędzie są mniej lub bardziej perłowe i mają bardzo dobrą pigmentację. Wypróbowałam tylko ostatni, Deliver Me, czyli ciemna perłowa butelkowa zieleń.

Super Y, My Demons, TipX, I said Go!, Beyond Real, Calm Me Down

Ostatni rząd wydaje się najsłabiej napigmentowany i tu mamy same matowe cienie, które są bardzo jedwabiste w konsystencji (nieco inne od kredowych matów z pierwszego rzędu). Kiedy użyłam koloru My Demons do mojego makijażu, okazało się, że cień jest bardzo wyraźny mimo, że na ręce kolory wypadają blado.

Wszystkie cienie, których użyłam rozcierają sie bardzo dobrze i są intensywne. Nie osypują się i nie tracą na mocy podczas blendowania. Jestem zaskoczona tym, jak dobra jest ta paletka i moje pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Praca z tymi cieniami to sama przyjemność i już niedługo pojawi się więcej makijaży z użyciem tej palety.

Tak jak wspominałam, kupiłam również cienie w kremie i w tym makijażu użyłam dwóch odcieni Maybelline Color Tattoo. Tak przedstawiają się wszystkie odcienie:


Od lewej: Test My Teal, Blue on By, Vintage Plum


W makijażu użyłam pierwszych dwóch odcieni. Test My Teal jest bardziej kremowy i lepiej się rozprowadza niż Blue On By, z którym trzeba się namęczyć, aby nie było prześwitów. Odcień Vintage Plum to matowy chłodny odcień z nutką śliwki. Nie próbowałam go jeszcze na oku ale konsystencją przypomina inne odcienie z tej matowej serii. Spodziewam się, że cienie te będą zasychać w słoiczkach, ale wystarczy kropelka Duraline z Inglota przed użyciem i problem z głowy.

Zakupiłam jeszcze pomadę, która jest idealnie dobranym odcieniem do moich brwi. Pomady z Makeup Revolution bardzo lubię, a najciemniejszy odcień Graphite, będzie pasował brunetkom o ciemnej oprawie oczu.







A teraz zapraszam do obejrzenia zdjęć makijażu stworzonego przy użyciu wspomnianych nowości. Mam nadzieję, że macie się dobrze i miło spędziliście weekend. Zachęcam do obserwowania bloga i komentowania posta:)





12:14 PM

Muzyczny piątek. | Utwory idealne na jesień.

Muzyczny piątek. | Utwory idealne na jesień.

12:14 PM

Muzyczny piątek. | Utwory idealne na jesień.

Hej!

Dzisiaj postanowiłam zrobić nieco innego posta muzycznego, niż dotychczas. Nie będzie to recenzja jednej płyty ale kilka muzycznych propozycji, idealnych na jesienne wieczory. Utwory, które zaprezentuję, albo kojarzą się z jesienią, albo są między innymi o jesieni. Niektóre też wyprowadzą Was z jesiennej chandry. Mam nadzieję, że taki post Wam się spodoba:)


1. Beth Gibbons - Funny Time of Year

Piosenka pochodzi z płyty "Out of Season" i w sposób bardzo refleksyjny mówi o zmianach na przestrzeni jesieni i zimy ale przede wszystkim jest o tęsknocie za ukochanym. Głos Beth Gibbons zapewne znacie z zespołu Portishead, jednak album solowy artystki to coś odrobinę innego niż osiągnięcia zespołu. Cała płyta wieje chłodem i nostalgią, chociaż są w niej cieplejsze momenty (utwór "Romance").



2. John Coltrane - In a Sentimental Mood

Czy jest coś lepszego jesienią niż jazz? Nie sądzę:) Wiecie, że jest to mój ukochany gatunek i na tym blogu pojawiła się już recenzja płyty, której musicie posłuchać tej jesieni. (Odsyłam tu). John Coltrane jest jednym z moich ulubionych wykonawców, a nic nie koi nerwów i nie rozgrzewa serca, tak jak In a Sentimental Mood. Prosty i zarazem niepokojący motyw klawiszowy, powtarzający się w piosence jest otulony miękkimi dźwiękami saksofonu.



3. Ella Fitzgerald - A Foggy Day

Zostańmy na chwilę przy jazzie, bo mam dla Was jeszcze kilka propozycji z tego gatunku. Kiedyś usłyszałam w radiu, że płyty Elli Fitzgerald i Louisa Armstronga powinny być sprzedawane w aptekach jako środek antydepresyjny. Myślę, że jest to jak najbardziej zasadne. Wystarczy posłuchać dwóch kolejnych utworów, aby poczuć jak tworzy nam się automatycznie uśmiech na twarzy. Ellę uwielbiam, uważam, że jest najlepszą wokalistką w historii muzyki. Sposób w jaki panuje nad swoim głosem podczas improwizacji na koncertach, za każdym razem mnie zaskakuje. Jestem pełna podziwu dla jej kunsztu, poza tym, nadaje znanym powszechnie evergreenom tego czegoś. Zawsze jej piosenki kojarzą mi się z senną jesienią, z zamglonym miastem, z atmosferą zbliżających się wielkimi krokami świąt.



4. Ella Fitzgerald & Louis Armstrong - Autumn in New York

Słuchając tej pieśni mam przed oczami obraz kolorowego, jesiennego Central Parku, po którym spacerują ludzie w płaszczach. Kojarzycie film "Kiedy Harry poznał Sally"? Tam jest taka scena, gdzie Meg Ryan opowiada swój sen Billy'emu Crystalowi i spacerują właśnie po słynnym, nowojorskim parku, a wokół nich widać mnóstwo żółtych liści. Mam nadzieję, że ta piosenka przeniesie Was do takiego klimatu.



6. Ulver - Eos

Teraz coś z innej bajki. Nie będę klasyfikować zespołu Ulver, ponieważ nagrali oni kilka płyt z bardzo odległych od siebie gatunków muzycznych. Płyta, z której pochodzi utwór "Eos", "The Shadows of the Sun" jest czymś niezwykłym. Ostrzegam: album jest dołujący, ale przepiękny. Jeśli lubicie tajemnicze, spokojnie klimaty, cały album będzie dobrym tłem do jesiennych rozmyśleń. Utwór, o którym tu mowa otwiera płytę, jest bardzo minimalistyczny, ma krótkie słowa opowiadające o przemijaniu i zmianach. "The sun is far away, it goes in circles. Someone dies, someone lives in pain..." Prawda, że proste i piękne zarazem?



7. Opeth - Windowpane

Nie wiem, czy Wam też się zdarza czasem gapić w okno i "zawieszać"? Jesień skłania do refleksji, a najlepiej jest to robić patrząc w okno i słuchając ulubionej muzyki. Nie nakłaniam do wpędzania się w depresję, ale czasem dobrze jest się na chwilę zatrzymać i pokontemplować nadciągający koniec roku. Piosenka "Windowpane" może być w tym pomocna. Zespół Opeth bardzo lubię, szczególnie album Damnation i ich ostatnie produkcje ze Stevenem Wilsonem. "Windowpane" to pięknie skomponowany utwór progresywno rockowy z bardzo poetyckim tekstem opowiadającym o tajemniczej postaci w oknie, która pojawia się i znika. Mam nadzieję, że ten utwór przypadnie Wam do gustu.



To już całe moje zestawienie. Mam nadzieję, że post był dla Was przydatny i odkryliście dzięki niemu ciekawe muzyczne propozycje. Życzę Wam miłego weekendu wypełnionego dobrą muzyką:)

2:21 PM

Makijaż wieczorowy na Andrzejki (lub inne okazje). Filmik z tutorialem.

Makijaż wieczorowy na Andrzejki (lub inne okazje). Filmik z tutorialem.

2:21 PM

Makijaż wieczorowy na Andrzejki (lub inne okazje). Filmik z tutorialem.

Hej!

Wreszcie mogłam nagrać dla Was filmik z propozycją makijażową. Niedługo zbliżają się Andrzejki, a później Sylwester, więc możecie wykorzystać tutorial do Waszego imprezowego makijażu.

Jeszcze jeden zabiegany tydzień przede mną i już będę mogła wrócić do regularnego blogowania i kręcenia filmików. Mam nadzieję, że uda mi się złapać jeszcze złotą jesień w kadrze i umieścić tu jakąś sesję zdjęciową z pleneru. Trzymajcie kciuki!

Wracając do makijażu, postawiłam na kolory w odcieniach marsali i brązów. W takich kolorach czuję się bardzo dobrze i są to typowo jesienne odcienie. Do wykonania ostrego odcięcia przy zewnęrznym kąciku posłużyła mi taśma, którą zakupiłam razem z innymi gadżetami na ebayu. Polecam Wam taki sposób, jeśli chcecie mieć równie zaznaczoną granicę. Ten trik sprawdzi się również przy opadającej powiece, czy opadającym kąciku zewnętrznym. Zazwyczaj wtedy mamy problem z wyznaczeniem granicy cieniowania. Taśma wyznaczy nam taką granicę i mamy pewność, że wszystko wyjdzie równo.

Mam nadzieję, że filmik będzie przydatny:) Jeśli makijaż Wam się podoba, zachęcam do sybskrypcji kanału oraz do komentarzy pod postem. Lista kosmetyków znajduje się pod filmikiem:)

A teraz zapraszam do obejrzenia zdjęć oraz tutorialu:)








Copyright © EPHEMERIC BEAUTY , Blogger