1:10 PM

Ulubione w kwietniu | LUMENE, PÜR, NYX, THE ORDINARY, ORGANIC SHOP, BIOVAX

Hej!

Dzisiaj mam dla Was posta z ulubieńcami kosmetycznymi kwietnia. Ostatni taki wpis pojawił się tutaj. Jesteście ciekawi co wyjątkowo spodobało mi się w ubiegłym miesiącu? Jeśli tak, to zapraszam do czytania :)


Jeśli chodzi o pielęgnację, w kwietniu skupiłam się na walce z przebarwieniami i nawilżeniu mojej skóry. W kwestii przebarwień zdecydowanie sprawdziła się emulsja z 2% retinolem The Ordinary.



Od dłuższego czasu używałam serum z Biochemii Urody z mniejszą dawką retinolu ale ponieważ nadchodzi lato, a ja planuję wtedy ograniczyć używanie podkładu do minimum, chciałam czegoś mocniejszego, co szybko poprawi wygląd mojej skóry. Przez ostatnie kilka tygodni, moja cera nie miała się najlepiej, co prawdopodobnie było spowodowane wahaniami hormonalnymi. Serum The Ordinary zdecydowanie wpłynął na szybsze gojenie się wyprysków, wyrównanie kolorytu i ujędrnienie skóry.



Póki co nie zaobserwowałam podrażnienia skóry. Jedyny efekt uboczny, to złuszczanie się skóry, widoczne zaraz po umyciu ale tylko w okolicach brody i ust. Po nałożeniu porannej pielęgnacji, przesuszenie nie jest widoczne. Serum kosztuje 46 zł, więc prawie tyle samo co serum z Biochemii Urody, a mamy tu wyższe stężenie retinolu i produktu nie musimy rozrabiać samodzielnie. Serum The Ordinary kupicie tu.

Kolejnym ulubieńcem jest żel do mycia ciała marki Stara Mydlarnia, który kupiłam w Naturze poszukując czegoś, co zniweluje ściągnięcie skóry jakie towarzyszy kuracji Skinorenem. Żel zawiera naturalne składniki, nie posiada SLS, parabenów i innych szkodliwych lub drażniacych substancji. Ma mocny cytrusowy zapach i aksamitną, żelową konsystencję. Dobrze się pieni i bardzo przyjemnie mi się go używa, nie tylko ze względu na obłędny zapach. Przede wszystkim żel spełnił moje oczekiwania w kwestii nawilżenia skóry. Bardzo Wam polecam przetestować ten produkt, a ja na pewno skuszę się na inne zapachy:)


Po kąpieli co jakiś czas czuję jednak potrzebę dodatkowego nawilżenia. Tak jak wspominałam, używam Skinorenu i smaruję nim plecy oraz ramiona, gdzie mam dużo przebarwień. Krem ma kwas azaleinowy, który po dłuższym stosowaniu wysusza skórę. Co kilka dni daję jej odpocząć od Skinorenu i smaruję się balsamem Organic Shop - Organic Camellia & 5 Oils, który nie posiada parabenów, ani silikonów i jak sama nazwa wskazuje jest organiczny. Delikatnie budyniowy zapach i skuteczne nawilżenie sprawia, że bardzo przyjemnie używa mi się tego kosmetyku. Nie lubię balsamów do ciała i uczucia jakie dają na skórze ale tutaj nawet fakt, że trzeba chwilę poczekać aż krem się wchłonie nie przeszkadza mi i chętnie po niego sięgam.



Ostatnio miałam duży problem z puszeniem się i elektryzowaniem włosów. Zaczęłam szukać informacji w internecie i wyszło na to, że może brakować im keratyny. Przy włosach wysokoporowatych trzeba uważać na dawkę protein i kontrolować ich stan obserwując czy za bardzo się puszą, czy się strączkują, czy są za mało "sypkie" itd. Ja zaobserwowałam właśnie takie problemu i kupiłam ekspresową odżywkę Biovax z proteinami. W składzie mamy między innymi keratynę i jedwab, które sprawiają, że włosy stają się gładsze i zdrowsze. Odżywkę nakładamy na jedną minutę i po spłukaniu czuć to wygładzenie. Oczywiście trzeba pamiętać, żeby nie używać takich odżywek codziennie, bo wtedy włosy ulegają "przeproteinowaniu" i mogą się puszyć. Ja używam odżywki Biovax co trzecie mycie, a w międzyczasie stosuję odżywkę Garnier Fructis Oil Repair z olejem z awokado, o której wspominałam tu.

Jeśli chodzi o makijaż, to skusiłam się na nowość, czyli CC Cream Nordic Chic marki Lumene. Jest to krem korygujący i baza o lekkim beżowym zabarwieniu, który niweluje zaczerwienienia, zasinienia i redukuje pory. Baza jest mocno silikonowa, co można wyczuć pod palcami przy nakładaniu. Po nałożeniu na skórę widać od razu efekt i kiedy moja skóra miewa lepsze dni, mogę obejść się bez podkładu. Jestem zaskoczona działaniem tej bazy. Co więcej, skóra jest na prawdę matowa przez długi czas. Jedyny minus to oczywiście skład. Nie każda skóra toleruje taką bombę silikonową, poza tym zauważyłam, że baza lubi podkreślać suche skórki.


Kosmetykiem, który mnie zachwycił w zeszłym miesiącu jest róż w kremie marki Pür Cosmetics w odcieniu Flirt, o którym pisałam w tym poście. Uwielbiam efekt jaki daje i jak wtapia się w skórę. Zresztą dokładny opis znajdziecie we wspomnianym poście:)


Ostatnio zaczęłam używać korektora L.A. Girl w odcieniu Peach o brzoskwiniowym zabarwieniu, który służy do przykrycia i zniwelowania zasinień wokół oczu. Dzięki niemu mogę nałożyć mniej zwykłego korektora pod oczy, bo sama korekcja koloru daje świetny efekt. Korektor posiadam już od dłuższego czasu, ale używałam go jedynie na specjalne okazje lub na klientkach. Teraz sama go używam na co dzień i serdecznie polecam Wam takie rozwiązanie.


Jeśli śledziliście moje ostatnie posty, to wiecie, że często ostatnio sięgałam po metaliczne cienie w płynie Golden Rose. Łatwość i szybkość aplikacji sprawia, że używam ich niemal codziennie. Cienie zastygają na powiece i trzymają się cały dzień. Podoba mi się w nich też to, że przy minimalnym wysiłku możemy stworzyć bardzo efektowny makijaż. Pamiętajcie, że metaliczne cienie to trend tego sezonu, więc koniecznie musicie wypróbować cieni z Golden Rose. Na uwagę zasługują odcienie 102 i 104, których dokładną prezentację zobaczycie w tym poście.


Jeśli chodzi o markę Golden Rose, uwielbiam ich lakiery do paznokci i mam bardzo dużo odcieni. Kolorem, jaki lubiłam w tym miesiącu jest jasny pastelowy róż o numerze 107 z serii Color Expert. Bardzo lubię tę serię, ponieważ przy jednej warstwie jesteśmy w stanie osiągnąć pełne krycie, a szeroki pędzelek sprawia, że malowanie idzie szybko i sprawnie.



Jeśli chodzi o malowanie ust, tutaj ostatnio rządzą błyszczyki i lekkie pomadki. Najbardziej lubię malować usta konturówką i na to nakładać delikatny błyszczyk. Taki makijaż ust jest komfortowy i trwały i na pewno jest miłą odmianą od matowych wysuszających pomadek.
Błyszczyki jakie posiadam i lubię to dwa odcienie Nyx Creme Brulee - jasny cielisty beż, Peaches and Cream - jasny morelowy róż oraz jeden z Wibo o numerze 5 - beżowy róż.


To już wszystkie moje perełki kwietnia. Jakie są Wasze? Czy znacie któreś z przedstawionych kosmetyków? Dajcie znać w komentarzach! Życzę Wam udanego weekendu majowego.

10 comments:

  1. Pieknosci, czuje ze czas na zakupy ! :*

    ReplyDelete
  2. Przepiękny odcień ma ten lakier z GR :)

    ReplyDelete
  3. Róż w kremie prezentuje się wspaniale! :)

    ReplyDelete
  4. Ten lakier ma piekny kolor! Ja jednak stawiam na hybrydy :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Myślałam o tym żeby się przerzucić ale jeśli chodzi o malowanie i robienie czegokolwiek przy paznokciach, to nie mam do tego cierpliwości i jednak zależy mi, żeby zrobić manicure szybko. Nie chciałoby mi się bawić w lampę, piłowanie, nakładanie tych warstw i później ściąganie hybryd. Poza tym odrost by mnie denerwował:D Za dużo minusów widzę;) A jakie lakiery hybrydowe polecasz i ile Ci się trzymają?

      Delete
  5. Nigdy nie nakładałam różu w kremie, boję się, że przesadzę;) Fajne nowości u Ciebie.
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. O dziwo chyba nie da się przesadzić z różem w kremie, tak jak z wersją pudrową, bo łatwo można go rozblendować gąbeczką lub palcem, a takiego w pudrze ciężko rozprowadzić, jeśli zrobimy sobie plamę;) Pozdrawiam <3

      Delete
  6. ja różu nie nakładam w ogóle:D jedynie bronzer:) sama z siebie się rumienię często

    ReplyDelete

Dziękuję za każdy komentarz i odwiedziny.
Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są między innymi wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics.

Copyright © EPHEMERIC BEAUTY , Blogger